wtorek, 6 września 2011

Z pamiętnika pracownika

Z twórczością Harosława Jaszka zetknęłam się już w zeszłym roku. Była to książka pt. "Jak niczego nie rozpętałem” i piałam z zachwytu nad jej treścią. Tak, oczywiście, robiłam analizy podobieństw do tego i owego, i mówię Wam, jeżeli jakiekolwiek istnieją, to taki pastisz jest jak najbardziej wskazany.

            Później miałam ogromną przyjemność dostać inną książkę od autora z dedykacją, pod którą podpisał się pan Karol Arentowicz. I większość czytelników już wie, że to jedna i ta sama osoba. Romantyzm i spokój kontra inteligentny humor podszyty satyrą i szczyptą ironii. Przy pierwszej płakałam ze śmiechu, przy drugiej łzy wzruszenia ściskały mi serce. Dlatego chyba nie muszę pisać, z jakim nastawieniem zaczęłam czytać „Jak niechcący spowodowałem upadek światowego koncernu”.

            Bohater – narrator opowiada nam o swojej pracy w międzynarodowym koncernie o nazwie Nethol. Tak naprawdę nie jest ważne to, że ów firma produkowała otwieracze do puszek, sama osobiście, od postaw i, że po latach doświadczeń postawiła, jak niestety większość firm na naszym rynku, na krótki zwięzły napis po angielsku – Made in China. Albo jednak zmienię zdanie – to jest bardzo ważne, ale ważne są również w tej książce dialogi, zachowania ludzi na każdym szczeblu awansu i wszelkiego rodzaju układy, układziki.
Z bohaterem jesteśmy od pierwszego do ostatniego dnia pracy w tej firmie i z czasem poznajemy ją wręcz od podszewki. Szczerość i otwartość narratora ujęła mnie. Miał w sobie tyle optymizmu i wiary w ludzi, jakiej mi niestety czasami zaczyna brakować. Z tego samego powodu pokochałam Szwejka, a teraz swoją literacką miłość dzielę na dwoje.
Od czasu przeczytania książki jestem wierna hasłu: „przecież sam świata nie zbawię” i stosuję je w mniej lub bardziej dramatycznych sytuacjach.

            Wydaniem tej i poprzedniej książki Harosława Jaszka zajęło się IMG Partner i chwała wydawnictwu za to, że dzięki niemu satyra nie zamiera na naszym wydawniczym rynku.
Czy ta książka zaciekawi wszystkich, którzy po nią sięgną? Nie sądzę. Trzeba lubić taki rodzaj humoru. Nie do każdego ironia trafia. Ciężko też wymagać od młodzieży zaczytanej w fantastyce, młodzieży, która nigdy nie pracowała, żeby zainteresował ją ten temat.
Jednak mimo wszystko polecam ją każdemu, gdyż książkę napisaną z tak dobrym poczuciem humoru uważam, że warto przeczytać.

2 komentarze:

  1. Czytałem i również polecam. Książka jest naprawdę świetna. Chyba każdy (pracujący) miał okazję zetknąć się z podobnymi sytuacjami i w sumie nie znaczenia czy to międzynarodowa korporacja czy też mała firma. Wszystko zależy od ludzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, wszystko zależy od ludzi :-)

    OdpowiedzUsuń