niedziela, 22 kwietnia 2012

"Crom i uczeń czarnoksiężnika" - Krzysztof S. Stelmarczyk

"Tak naprawdę wszystkie dobre książki dla dzieci są też książkami dla dorosłych." - te słowa wypowiedział szwedzki autor literatury dziecięcej Ulf Stark w wywiadzie dla Rzeczpospolitej. I bez dwóch zdań zgadzam się z tym pisarzem, a najświeższy dowód na to, to moja ostatnia lektura, "Crom i uczeń czarnoksiężnika" Krzysztofa S. Stelmarczyka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa miesiąc temu. 

Jest to opowieść o dwunastoletniej dziewczynce imieniem Crom, która mieszka na planecie, gdzie jedynym suchym lądem jest Wyspa, reszta to woda. Wyspę tę zamieszkują zwykli ludzie, ludzie zajmujący się czarami oraz stworzenia magiczne. Każdy z nich posiada iskrę. Wielkość iskry zależy od zdolności magicznych. Crom jako zwykła dziewczynka posiada małą, jednak o dziwo niezwykle mocną. Dwunastolatka bardziej upodabnia się do swoich braci niż do sióstr. Jest ciekawa świata, zadziorna, wygadana, żeby nie napisać pyskata i bardzo odważna. 
Podczas przechadzki w lesie napada ją czarnoksiężnik ze swoim uczniem, któremu każe ją zabić, by ten przejął jej iskrę. Chłopak, Per de Mort, jest czarnoksięskim beztalenciem, co najgorsze o dobrym sercu. Zamiast Crom zły Darek von Deth zabija ręką Pera siebie i dzięki temu chłopak zostaje czarnoksiężnikiem. Sprawę trzeba wyjaśnić, bo że Crom nie była przypadkową ofiarą, to jej babcia zdążyła się zorientować. Sprowadza swojego dawnego przyjaciela, druida Montgomerego, który z Perem ma wyruszyć do stolicy przed oblicze Rady, a wnuczkę wyprawia za nimi...

Autor, Krzysztof S. Stelmarczyk, urodzony w '77 roku mieszkaniec Wołowa. Były wokalista i tekściarz zespołu Blue Raincoat. Był też nauczycielem, dziennikarzem, pracował też w markecie. Obecnie związany z portalem literackim Booklips.  

Z wielką przyjemnością przeczytałam tę książkę, jak dla mnie, dla dzieci od około 10/11 roku życia. Akcja jest wartka i nie można się od tej opowieści oderwać, dodatkowo zakrapiana dowcipnymi dialogami i niezwykle ciekawymi postaciami, co rozbudza wyobraźnię. Bo w czasie podróży Crom poznaje wilkołaka Bardzo Złego Wilka i Harrego, chłopca, który jest Czerwonym Kapturkiem. Zaprzyjaźnia się z nimi, a dodatkowo pojawiają się krasnoludy, gnomy i gobliny oraz zła i dobra królowa. 
Autor z precyzją stworzył całą Wyspę, a żeby łatwiej się w niej odnaleźć na końcu zamieszczona jest mapa.

Historię Crom oraz jej babci, byłej czarodziejki, jak się okazuje, nie wyczerpują strony tej książki. Mam nadzieję, że to świadomy zabieg autora i doczekam się kolejnej powieści o tych bohaterkach. Na pewno po nią sięgnę. Gdzieś w internecie wyczytałam, że jest to powieść, która w szczególności powinna spodobać się fanom Terry'ego Pratchetta. Hmm, znam go tylko ze słyszenia, ale jak pisze podobnie do Krzysztofa Stelmarczyka, to może skuszę się na jakąś jego książkę. ;-)

Coś mi się wydaje, że taka fantastyka zaczyna mi odpowiadać :-) i dziękuję za to wydawnictwu Zielona Sowa, które obdarowało mnie tą książką.

piątek, 20 kwietnia 2012

Ciekawe informacje od wydawnictwa Zielona Sowa.

Dotarły do mnie takie o to informacje i chciałam się z Wami nimi podzieli. :-)


**********************************************************

"23 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. W tym roku Wydawnictwo Zielona Sowa postanowiło uczcić to największe święto książki organizując konkursy oraz promocje dla czytelników. Już 23 kwietnia wszyscy zarejestrowani użytkownicy Facebooka, którzy są fanami Wydawnictwa Zielona Sowa, będą mieli okazję wygrać książki z oferty wydawnictwa. Zasada jest prosta – na profilu Zielonej Sowy na FB będziemy zamieszczać książki z naszej oferty. Osoba, która jako pierwsza zgłosi chęć posiadania książki otrzyma wybraną publikację, a po jej przeczytaniu zamieści na naszym Facebookowym profilu krótką recenzję wygranej książki. W poniedziałek śledźcie więc uważnie nasz profil – książki do wygrania będą pojawiać się kilkakrotnie w ciągu całego dnia. Bądźcie czujni!
Dla czytelników, którzy tego dnia będą chcieli zrobić zakupy w naszej księgarni internetowej, również przygotowaliśmy niespodziankę. Wszystkie książki kupowane za pośrednictwem księgarni wydawnictwa Zielona Sowa w Internecie dostępne są ze stałą promocją – 10%. 23 kwietnia dodajemy dodatkową promocję – wszystkie książki kupione tego dnia za pośrednictwem księgarni wydawnictwa Zielona Sowa będą dodatkowo 20% tańsze! Aby skorzystać z promocji po dodaniu książek do koszyka i przejściu do płatności należy wpisać kod rabatowy o treści: Książka.

Zapraszamy do wspólnej zabawy i do promocyjnych zakupów."

*************************************************************************
Już 18 kwietnia rusza specjalny program dla wielbicieli książek Holly Webb! Przyłączcie się do wspólnej zabawy - zbierajcie kupony i wymieniajcie je na atrakcyjne gadżety - kubki, bransoletki i unikalne karty kolekcjonerskie!
Dla wszystkich czytelników książek Holly Webb wydawnictwo Zielona Sowa przygotowało nie lada niespodziankę! Już od 18 kwietnia we wszystkich książkach Holly Webb będą zamieszczone specjalne kupony, które bedzie można wymienić na wyjatkowe gadżety: kolorowe bransoletki z imionami ulubionych zwierzaków oraz kubki i karty kolekcjonerskie z wizerunkiem kotków i piesków z serii Zaopiekuj się Mną!

Jak zdobyć gadżety?
1.Za przesłanie 2 kart – w prezencie bransoletka z imieniem wybranego pieska/kotka (1 z 12 wzorów do wyboru)
2.Za przesłanie 4 kart – w prezencie 2 bransoletki z wybranymi bohaterami (1 z 12 wzorów)
3.Za przesłanie 6 kart – w prezencie kubek z wybranym bohaterem (1 z 10 wzorów) + bransoletka z imieniem wybranego bohatera
4.Jeśli posiadasz już co najmniej 6 książek z serii – wystarczy, że prześlesz nam zdjęcie książek na adreskonkurs@zielonasowa.pl (najlepiej w otoczeniu ulubionych maskotek lub z prawdziwym czworonogiem), a my prześlemy Ci komplet gadżetów (zestaw kart z dotychczasowymi bohaterami + kubek + bransoletka).
***********************************************************
Pozdrawiam i udanego weekendu Wam życzę.


czwartek, 19 kwietnia 2012

"Ocaleni przez anioły" - dr Doreen Virtue

Doreen Virtue ma stopień doktora w zakresie poradnictwa z psychologii. Poza tym jest jasnowidzem zajmującym się od wielu lat królestwem aniołów. Napisała o nich wiele książek, a jej publikacje są dostępne w wielu krajach na całym świecie. Była zapraszana do programów tj. Oprah, CNN i The View. Regularnie pisze do pism: Woman's World, New Age Retailer oraz Spirit&Destiny. Więcej o autorce jak i warsztatach przez nią prowadzonych można dowiedzieć się na stronie www.angeltherapy.com , a także na stronie radia www.hayhouseradio.com posłuchać jej cotygodniowej audycji.


Studio Astropsychologii wydało wiele książek tej autorki, a ja miałam ostatnio przyjemność przeczytać jedną z nich, a mianowicie "Ocaleni przez anioły. Jak otrzymać anielskie wsparcie". Książka składa się z dwóch części. Pierwsza, stanowiąca dwie trzecie zawartości, to świadectwa kilkudziesięciu, jak nie więcej osób, które spotkały anioły. Ukazały się im one, przyśniły na jawie, bądź też dały odczuć swoją pomoc, w ten czy inny sposób. Najczęściej było to znalezienie wyjścia z trudnej sytuacji i uzdrowienie. Autorka spisała ich historie, a w drugiej części książki przygotowała, że tak można powiedzieć, podręcznik niebiańskiego wsparcia. Opracowała też tygodniowy program, który ma uczynić człowieka bardziej wrażliwym na anielskie podszepty  i wskazówki. 
"Boże, dziękuję Ci za to, że zesłałeś anioły,
które chronią, prowadzą i kochają nas wszystkich."*
Książkę tę przeczytałam z zaciekawieniem, bo ja po protu wierzę w anioły. Bądź, co bądź część tych historii i tak wydawała mi się nieprawdopodobna, z kolei inne były mi tak bliskie. W samym wstępie autorka wspomina, że spotkać anioła można na różnych płaszczyznach. Jedni mają widzenia na jawie inni we śnie, jeszcze inni doświadczają jego pomocy, czy też dostają natchnienia do rozwiązania jakieś sprawy.  Podkreśla, że opiekunowie nasi są z nami przez cały czas, ale nigdy nie będą się nam narzucać, chyba, że zagraża nam niebezpieczeństwo, a na nasze przejście jeszcze nie nadszedł czas. Żeby otrzymać pomoc od Anioła Stróża czy innego anioła trzeba o nią świadomie poprosić. Podany jest tu przykład Archanioła Michała, który bez wyraźniej prośby nie będzie ingerował w nasze życie, gdyż Boskie prawo wolnej woli nie pozwala mu pomagać nam, gdy sobie tego nie życzymy. 
Anioły są przy człowieku bez względu na jego wiarę i w każdej wierze również. Możecie sami sprawdzić. Wpisując w wyszukiwarkę np. Archanioł Gabriel potężnie zakotwiczył w trzech najważniejszych swego czasu religiach świata. Z resztą nie tylko on. 


Ja swoją "przygodę" z aniołami" zaczęłam już jakiś czas temu. Do tej pory przeczytałam niewiele książek na ten temat, ale nie sądzę, że o ilość tu chodzi. W moim domu nie ma zatrważającej ilości anielskich figurek, sądzę, że to mogłoby je odstraszać, a i między wierszami wyczytałam, że i autorka tak uważa. Ja po prostu w nie wierzę i tyle. Do tej pory znam je ze stron Biblii i z niepozornej książeczki o teologicznych rozważaniach Romano Guardiniego, a i jeszcze Aniołowie i demony Petera Kreefta. Tak. Te trzy posiadam i co jakiś czas sobie do nich wracam i rozmyślam. Teraz dołączyła do tej kolekcji książka Doreen Virtue. Ciekawe to zestawienie, gdzie stricte teologicznym rozważaniom wychodzi na przeciw bardziej szersze pojęcie, mówiące o wierze, o aniołach, ale nieokreślające ram tej wiary. Takie książki też są potrzebne. 
A ja tę mogę Wam bez wyrzutów sumienia polecić. 

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję panu Mariuszowi i wydawnictwu:




*motto książki

sobota, 14 kwietnia 2012

"Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu" - Marcin Mortka

Och, pamiętam jak w dzieciństwie z niecierpliwością czekałam na przygody Rumcajsa z Rzaholeckiego lasu. To była jedna z moich ulubionych bajek. Marzyłam być jak..., nie, nie, nie Hanka. Chciałam być tak odważna jak sam zbójnik. 

Coś mi jednak z tego pozostało, bo gdy wzięłam w ręce najnowszą książkę Marcina Mortki "Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu", to nie mogłam się oderwać. Całą przeczytałam na głos, dla dziecia swego i obydwie miałyśmy wiele radości z poznawania przygód tego przyjaznego wikinga.
Tappi mieszka w chacie, w magicznym Szepczącym Lesie. Zaprzyjaźnia się z młodym reniferem Chichotkiem i obaj przeżywają wiele ciekawych przygód. Z racji tego, ze Tappi na wielkie i dobre serce, to pomaga wszystkim dookoła, czy to ludziom, elfom czy zwierzętom oraz innym bajkowym stworzeniom. Dzięki swojej dobroci, co rusz zdobywa nowych przyjaciół i tak dołącza do niego myśliwy Haste i kowal Sigurd. Walczą ze złym jarlem Surkolem i watahą wilków i szczerze się zaprzyjaźniają. 
Przyjaciele znają Tappiego i jego tęskne spojrzenie w kierunku morza wiele im mówi. Mnie też zakończenie zachwyciło, bo mam nadzieję, że jest ono zapowiedzią kolejnych wspaniałych przygód wikinga i jego towarzyszy.

To nie jest debiutancka powieść autora. Jest on już uznanym pisarzem fantasy, a do tego tłumaczem książek Patricka O'Briana i Petera Bretta. Poza tym jest lektorem języka angielskiego i norweskiego oraz pilotem wycieczek. Jako miłośnik i popularyzator RPG związany jest z "Portalem" i "Magią i Mieczem" pisząc tam artykuły na ten temat. 
A teraz dochodzi do tego jeszcze ta baśniowa powieść dla dzieci, która uważam podbije serca nie tylko chłopców, bo na to wskazywałaby tematyka, moja Marysia jest tego najlepszym przykładem. 

Magia bije z każdej strony książki. Wszystko jest zanimizowane, drzewa, chatka, wodospad czy wiatry co potęguje baśniowość i pobudza fantazję.  
Do tego książka jest pięknie wydana w twardej oprawie i z cudownymi ilustracjami Marty Kurczewskiej. 

Uśmiecham się sama do siebie myśląc o tym, jakie świetne książki powstają teraz dla dzieci i to naszych rodzimych autorów, aż chce się czytać.
Szczerze polecam.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa, któremu serdecznie dziękuję za egzemplarz.

czwartek, 12 kwietnia 2012

"Kwiaty na poddaszu" Virginia C. Andrews

Przypadek - tak można określić powód, dla  którego zaczęłam słuchać "Kwiaty na poddaszu" V.C. Andrews w radiu nakanapie.pl. Zupełnie tego nie planowałam, ale kto słucha tego radia, to wie, że jak się skończy odcinek jednego audiobooka, to automatycznie zaczyna się następnego... i całe szczęście. Bo dzięki temu zaczęłam słuchać tej opowieści i wciągnęła mnie ona niesłychanie.

Jest to saga rodzinna i thriller w jednym. Opowiada o rodzinnie Dollangangerów. Ojciec ginie w wypadku samochodowym, a matka z czwórką dzieci zostaje bez środków do życia. Postanawia wrócić do domu rodzinnego i niezwykle bogatych rodziców. Problem w tym, że oni wyrzekli się jej w związku ze ślubem z bliskim krewnym, a jej dzieci uważają za przeklęte. W tajemnicy przed swoim ojcem ukrywa dzieci na poddaszu i stara się powrócić do jego łask. Jej matka nie akceptuje wnuków, ale codziennie donosi im jedzenie i surowo traktuje. Rodzeństwo jest zamknięte  przez ponad trzy i pół roku, dojrzewają tam, uzależniają się od siebie i zdają sobie sprawę, ze tylko na siebie mogą liczyć. Nadzieja na normalne życie po śmierci dziadka pryska, gdy najstarszy brak dokonuje niszczącego w skutkach odkrycia, a dziadek był bardziej sprytny niż się wydaje i zaznaczył to w testamencie...

Autorka, Virginia Cleo Andrews, żyła w latach 1923 - 1986. Urodziła się w Portsmouth, zmarła mając 63 lata na raka piersi. Pisała powieści w stylu gotyckiego horroru i sagi rodzinne. Historie te najczęściej opowiadały o rodzinnych tajemnicach i zakazanych miłościach. Jej książki tłumaczone są na wiele języków, w tym na japoński, turecki i hebrajski. 
Pierwsze wydanie w wersji oryginalnej "Kwiaty na poddaszu" miały w 1979 roku. W latach 90-tych było już dostępne w Polsce. Najnowsze, tegoroczne, ukazało się nakładem wydawnictwa Świat Książki, również w wersji audio i dzięki temu ją poznałam :-)
Lektorem jest Kamilla Baar. Początkowo drażnił mnie jej styl czytania, ale po kilku odcinkach uświadomiłam sobie, że idealnie wczuwa się w rolę Cathy, jednej z czworga rodzeństwa, która wspomina te wydarzenia. 
A przez przypadek ostatnio dowiedziałam się jak ów aktorka wygląda. Moja teściowa ogląda seriale... i w jednym z nich usłyszałam "ten głos", może nie do końca tak modulowany, ale pomylić się nie można, upewniłam się i teraz wiem, że oprócz pracy lektora jest panią ginekolog w Leśnej Górze ;-) Gra również w warszawskim Teatrze Narodowym.

Wracając do książki, to wywarła na mnie duże wrażenie. Unikam tzw. sag rodzinnych, jakoś nigdy mnie nie interesowały, tę zaczęłam przypadkowo, ale skończę świadomie, do ostatniego tomu, czuję, że warto. Przeżywałam tę historię, ciężko mi było zrozumieć z jaką perfidią matka z pomocą babki zgotowały dzieciom ten koszmar z głodzeniem, oschłością i karami cielesnymi, a zakończenie było dla mnie wielkim zaskoczeniem.
Szczerze Wam tę książkę polecam.

piątek, 6 kwietnia 2012

MUDRY DLA CIAŁA UMYSŁU I DUCHA - KARTY, Gertrud Hirschi

Gertrud Hirschi napisała książkę o mudrach, o której pisałam TUTAJ. Uważam ją za świetną pozycję i korzystam z niej na co dzień. Staram się zapamiętać interesujący mnie układ i powtarzam go sobie w ciągu dnia, dla zabicia czasu w przedświątecznych kolejkach, na poczcie, na spacerze, gdy dziecię biega po parku. Już nie relaksuję się samym spacerem, perfidnie wykorzystuję pełniej ten czas. 
Nie mam super, ekstra pamięci i części wiadomości nie udaje mi się zapamiętać, dlatego z przyjemnością korzystam z udogodnienia jakim są karty z mudrami tej samej autorki, również wydane przez Studio Astropsychologii.  

Zestaw wygląda tak:

Karty są pięknie wydane. Ilustracje wykonała Vreni Erzberger. Talent ilustratorki docenili pasjonaci mudr na całym świecie. Już samo patrzenie na nie napełnia dobrymi myślami. I już wiem, jaki jest efekt złotego pyłku opisywany przez Finkę :-) 
Dołączona książeczka da podstawy wiedzy o mudrach i korzystania z nich. Jest w niech też wzmianka o oddychaniu, afirmacji i pozytywnych myślach. A pod koniec autorka poleca lektury warte przeczytania i to nie są książki jej autorstwa. 
Jest w niej też prosty przepis, jak odnaleźć właściwą mudrę i tu znaczenie mają kolory kart. 
Muszę przyznać, że to duże ułatwienie dla nas w tym zagonionym czasie. Gdzie z jednej strony chcielibyśmy coś dla siebie zrobić, zająć się własnym ciałem i duchem, a z drugiem mamy czas o tym pomyśleć kładąc się spać, i marzymy już tylko, by przytulić głowę do poduszki  i nie myśleć o niczym. 

Bez problemu jedną kartę lub kilka sztuk można schować do torebki czy plecaka i spoglądać nawet na zasadzie motywatora. 
Rozmyślałam też, jakie znaczenie mają słowa modlitwy, gdy wypowiadamy je tak po prostu, a jakie, gdy złożymy dłonie w znanym nam geście? Ja wyczułam tę różnicę. W dłoniach jest energia, a my będąc świadomi tego możemy zrobić dla siebie dużo dobrego. 

Dzisiaj Wielki Piątek, czas zadumy i wyciszenia. Na ścisłym poście straciłam dzisiaj trochę energii, ale myślę, że potrzebowałam tego.
Dobrej nocy Wam życzę.


A za karty dziękuję:


poniedziałek, 2 kwietnia 2012

"MUDRY. Joga dłoni dla ciała, umysłu i ducha" - Gertrud Hirschi

W grudniu pisałam o swojej fascynacji na temat książki "Anatomia Jogi". Co do tej tematyki, to jestem ,powiedzmy, trochę wybredna. Z drugiej strony nie potrafię oprzeć się żadnej pozycji, by choć przejrzeć, przekartkować. Stąd też, gdy trafiła w moje ręce książka Gertrud Hirschi "MUDRY. Joga dłoni dla ciała, umysłu i ducha" radość moja była duża.
Autorka od ponad 20 lat prowadzi zajęcia jogi w swojej własnej szkole z Zurychu. W tym temacie organizuje też seminaria w Szwajcarii i w Niemczech. Odchodzi ona od tradycyjnych wschodnich sposobów uzdrawiania i wprowadza najnowsze odkrycia medycyny. Jej książki to praktyczne poradniki, gdzie przedstawione są kreatywne metody na proste ćwiczenia.
Zaciekawiona osobą pani Hirschi weszłam na jej internetową stronę http://www.yogaschulezuerich.ch/ i w niedoskonałym google'owym tłumaczeniu przeczytałam klika interesujących rzeczy. Zaciekawił mnie m. in. projekt Medytuj dla globalnej zmiany świadomości, jeżeli macie ochotę, to polecam Wam tam zajrzeć. Ktoś kiedyś powiedział, że nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku, sądzę, że miał rację. I dodam do tego, że wielkie zmiany zaczyna się od małych w nas samych ;-)

Wracając do książki, już sama okładka nastroiłam mnie bardzo optymistycznie i bez żadnych ociągań mogę zdradzić, że taki nastrój panuje do teraz.
Pierwsze kilka rozdziałów to wprowadzenie. Starannie wytłumaczone jest czym są mudry i jak odzwierciedlają nasze uczucia i myśli. A co najważniejsze, jak dzięki nim na nie wpływać. Po przeczytaniu tej książki zdałam sobie sprawę, że niektóre z nich wykonywałam zupełnie nieświadomie.
Swego czasu głośno było o gestykulacji jako formie konwersacji. Ręce nie kłamią. One mogą zdradzić nas, czy też naszych rozmówców o prawdziwej intencji słów. Nie o to mi chodzi, żeby mudry traktować jako wariograf, ale by choć przed samym sobą być szczerym. 
Każda mudra oddziałuje na ciało, umysł i duszę, czyli nasze zdrowie w naszych rękach!, dosłownie i w przenośni. Nie jestem w stanie przekazać wszystkiego, co ma do zaoferowania ta książka, przez długość stałoby się to zniechęcające, a wiem, że warto zainwestować czas w poznanie swoich dłoni. Wszystko w tej książce jest dokładnie, starannie wytłumaczone, jak przygotować dłonie do poszczególnych mudr, jak wykonać ogólny, kojący masaż naszym dłoniom. Rodzai mudr przedstawionych jest ponad sześćdziesiąt, od mudry nauki, przez mudrę nerek, wątroby, piersi, przyjaźni, modlitwy (tak dobrze nam znanej, choć w nieświadomości wykonywanej), do mudry wydajnego uczenia się, czy przeciw nerwom. 
Pewnie macie już swoje, wypracowane metody na równowagę wewnętrzną. Ja też mam. Lubię medytować, modlić się, zatrzymać w opustoszałym kościele, spacerować po lesie. A od pewnego czasu uczę się pracować z moimi rękami i daje mi to dużą satysfakcję.




Za książkę jestem niezmiernie wdzięczna panu Mariuszowi i wydawnictwu:






PS. Następny wpis będzie o mudrach w talii kart :-)