poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Wywiad z władzą" - Oriana Fallaci

Po przeczytaniu "Kapelusza całego w czereśniach" nie mogłam się powstrzymać i moją kolejną lekturą autorstwa Oriany Fallaci stała się książka "Wywiad z władzą". 

Zastanawiałam się jaka będzie ta książka i czy mnie te wywiady zainteresują i muszę przyznać, że jest to kawał dobrej literatury. I oczywiście nie chodzi mi tu o tak wielkie nazwiska, jak Kennedy, Kadafi, Dalajlama, Wałęsa, Rakowski i jeszcze inni. Chociaż i one przyciągają do książki. Chodzi mi o styl Oriany Fallaci, jak dla mnie idealny. Pisze ciekawie, lekko, choć o porusza sprawy mało lekkie.

Muszę przyznać, że zawsze byłam trochę ignorantką w dziedzinie polityczno-historycznej wręcz mogę powiedzieć mało mnie to interesowało. Historii nie lubiłam chyba od początku, na maturze zdawałam matematykę, a jak już miałam coś przysłowiowo zakuwać, to wolałam biologię, chociaż w tym świetna była moja serdeczna koleżanka w liceum, o korzyściach z tego płynących nie będę pisać. ;-)
 Do historii musiałam chyba dojrzeć, współczesną polityką interesuję się teraz na tyle by wiedzieć, co się dzieje na świecie, choć delikatnie mówiąc denerwuje mnie to, co wyczytuję w internetowych wiadomościach, a samą Syrią jestem przerażona. Tym bardziej przerażona, że dzięki tym wywiadom w znacznej mierze zrozumiałam to szaleństwo Islamistów wobec całego świata i zdaję sobie sprawę, że pokój z nimi jest mało prawdopodobny... :-( chociaż nie chcę przestać w niego wierzyć.

Do tej książki nie trzeba podchodzić z jakąkolwiek wiedzą. Na jej końcu dołączone są bowiem krótkie ale treściwe biografie wszystkich rozmówców, a na początku każdego wywiadu jest wprowadzenie, które pomaga odnaleźć się w sytuacji i częściowo tłumaczy motywy i okoliczności spotkania. Są też monologi wewnętrzne dziennikarki, które mówią o jej nastawieniu, obawach i oczekiwaniach spełnionych czy też nie.

Oriana Fallaci była ,jak dla mnie, świetną dziennikarką, chociaż w niektórych kwestiach nie zgadzam się z nią, to nie mogę odjąć jej wielkości i teraz czekam, aż w mojej bibliotece pojawi się "Wywiad z historią", a w domu czeka na mniej jej wojenna powieść "Inszalah" choć trochę odstrasza objętością...

piątek, 23 sierpnia 2013

Wakacyjnie i książkowo :-)

Kto nie lubi wakacji? Ja nie znam takiej osoby. Ale znam takie, które lubią wracać po urlopie do domu, sama do nich należę. :-) Tegoroczne wakacje spędziliśmy w ukochanych górach, u przyjaciół po czeskiej stronie granicy. Uwielbiam czeskie klimaty i swoich Przyjaciół, choć są Polakami. :-) Góry to czeska część Gór Stołowych, stacjonowaliśmy w Martinkovicach, niedaleko Broumova, czyli z Wrocławia niecałe trzy godziny jazdy. Można i szybciej, ale "dzieciowy" postój się należy i był. Było wspaniale, za przysłowiową miedzą mieliśmy pastwisko krów, które Marysia lubiła odwiedzać. A poniżej dowód, że nawet krowom ciężko odstawić dziecię swe od piersi:
Chociaż mój mąż twierdzi, że przecież to dopiero półtoraroczna jałówka. Zwał jak zwał, wielkościowo jak mama. Była też farma danieli i muflonów.
Bardzo udany wyjazd. Przeczytałam tam tylko jedną skromną książkę. Czyli idealnie, jakbym przeczytała za dużo, to zastanawiałabym się, czy coś jest nie tak z tym urlopem, że nie mam co robić tylko czytam.

A teraz książkowo. Niezbyt często pokazuję swoje tzw. stosy, ale postanowiłam teraz się pochwalić :-) i może Wy mi zasugerujecie, co wpierw.

W stosie pierwszym znajdują się: najpierw trzy książki Anthony de Mello, jezuita, który poświęcił życie by przybliżyć duchowy Wschód ludziom z Zachodu, interesuje mnie ta tematyka, ale to już w osobnym poście, gdy przeczytam te książki.
Dalej są cztery książki wydawnictwa MiND, zrobili w wakacje super promocje, a że mnie bardzo interesuje i ta tematyka, to jakoś tak skusiłam się. A tak na marginesie, to polecam polubienie ich strony na FB. Ja teraz czekam na wydanie u nich książki Alfie Kohn "Wychowanie bez nagród i kar. Rodzicielstwo bezwarunkowe". Tytuł mówi sam za siebie. ;-)
Następnie jest Fukuyama, Kołakowski i Libera, efekt promocji w Znaku, gdzie można było stworzyć sobie swój wymarzony pakiet i kupić go z rabatem. Mi marzyła się 'Madame", a mężowi Kołakowski i Fukuyama, i wszyscy zadowoleni.
Natomiast Tyrmandowie i Fallaci są z biblioteki, jestem w trakcie czytania Tyrmandów, jak na razie średnio, ale wypowiem się jak skończę...

Drugi stos zaczyna się moim wielkim wyrzutem sumienia czyli książkami od wydawnictwa Studio Astropsychologii. Otrzymałam je jeszcze w zeszłym roku i cały czas coś mi staje na przeszkodzie by się za nie wziąć. Ale tłumaczę sobie, że jak Marysia pójdzie od września do przedszkola, a Joasia jeszcze w znacznej mierze przesypia przedpołudnia, to będę miała więcej czasu... oby.
A dalej to miks miksów, wygrywajki, pożyczki, wymianki i prezenty. Tylko dwie zakupione osobiście, "Magiczny dom" i "Dziewczyna, która pływała z delfinami".

Trzecia pula zaczyna się książką przeczytaną w czasie urlopu, więc już wkrótce o niej osobny post i będzie też o Fallaci i jej Wywiadzie z władzą, bo przeczytałam przed urlopem i oddałam już do biblioteki. Dalej już wszystko osobiste, wymiany i zakupy. Hertę Miller dostałam w prezencie od męża, mocne to eseje i pod koniec przerwałam bo akurat był to czas mojego porodu i już do niej nie wróciłam, ale widać, że dużo dobrych cytatów sobie pozaznaczałam, obym miała wenę do pisania. 

A jak Wy zapatrujecie się na moje książki, co byście polecali mi w pierwszej kolejności?

I jeszcze to:

ach, tak mi smutno.