czwartek, 8 września 2011

Dożywocie - Alleluja!

To nie prawda, że Licho nie śpi. Lubi pospać. Na dodatek nosi bamboszki, koszulki z Myszką Miki, a od jakiegoś czasu nawet spodenki. Poza tym to wielki czyścioch, niestety uczulony na pierze, własne też. Potrafi również naładować telefon bez prądu i znaleźć zasięg na tzw. końcu świata. I co wy na to? Przecież to istny Anioł, Stróż na dodatek. Mieszka w Lichotce, w gotyckiej wieżyczce. Przyjaźni się z Krakersem, Szczęsnym i Utopcami, a oni z aniołami mają mało wspólnego, no może tylko długość życia, a z tym konkretnym i wspólny dom.

Jest jeszcze Konrad Romańczuk, człowiek z krwi i kości, tzw. mieszczuch. Mieszczuch, który dostał od losu wielki prezent, albo jak na początku twierdził, wielki ciężar. Jest spadkobiercą, otrzymał Lichotkę wraz z całym „pozaziemskim inwentarzem”.

Jednak wierzcie mi, takie życie, to nie tylko bajka. Są osoby, które staną na drodze szczęśliwego życia w Lichotce. I przyczynią się do poznania Tura, a mały niepozorny badylek odmieni życie Konrada Romańczuka.

            Kto z nas nie marzył o takiej historii z własnym udziałem? Prywatnym Aniołem Stróżem, z biblioteką upchaną książkami, w starym domu z duszą. Ja przynajmniej tak. Pokochałam całą Lichotkę. Zostałam nią oczarowana. Śmiałam się w głos z jednych historii, zagryzałam wargi przy drugich. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło stać się im coś złego, ufałam, ze autorka nie da im krzywdy zrobić.
            A jest nią Marta Kisiel, młoda kobieta, rocznik ’82 - tym większe poczułam pokrewieństwo, gdy przeczytałam, że w tym samym roku zawitałyśmy na świecie. A gdyby nie to, że Wrocław jest duży, to powiedziałabym, normalnie sąsiadka zza miedzy. I obiecuję, że nie będę nachodziła, listów błagalnych pisała, że chcę więcej, że proszę o kolejne historie tych bohaterów. Ja cierpliwie poczekam i może wymodlę… albo inną prozą tej autorki się zadowolę.
Z wykształcenia jest ona polonistką zakochaną w Juliuszu Słowackim i samym romantyzmie lubiącą domowe zacisze. Debiutowała w 2006 roku opowiadaniem „Rozmowa dyskwalifikacyjna”. Nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone, ale spełnia się w pisaniu fantastyki i czytaniu jej. Mam nadzieję, że wytrwa w tym postanowieniu jak najdłużej, a my będziemy mogli zaczytywać się w jej wyobraźni spisanej i oprawionej w kartonik.

            Ta debiutancka powieść nosząca tytuł „Dożywocie” została wydana przez Fabrykę Słów i oprawiona świetną okładką projektu Pawła Zaręby, a grafika na niej jest autorstwa Marcina Warzechy. Do mnie całość przemawia.
            Książka jest napisana tak zabawnym i ciepłym językiem, że z wielką przyjemnością spędzałam z nią każdą wolną chwilę. Co rusz wybuchałam śmiechem, promieniejąc ze szczęścia, że posiadam taką książkę.
            Jest to dobra pozycja dla każdego. Bez względu na wiek, płeć czy poglądy społeczno-polityczne. Każdy obdarzy przyjaźnią choćby jednego z bohaterów, a i tak sądzę, że w pięciu się nie zamknie.
Uważam, że sięgając po tę książkę będziecie na pewno zadowoleni z wyboru, ręczę za to. Alleluja!

3 komentarze:

  1. Książka od kilku miesięcy stoi na mojej półce, ale no właśnie...za licha nie mogę się przemóc do czytania. Mam nadzieję, że to Twojej recenzji szybciej po nią sięgnę bo bidula ważność mi straci ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Matko sadzonko:)
    Kolejna zalichotkowana... Alleluja!

    OdpowiedzUsuń
  3. @Natula - muszę przyznać, że i na mojej półce książka ta swojej miesiące przeleżała ;-)

    Aniu - Zalichotkowana jak nic, Alleluja!

    OdpowiedzUsuń