piątek, 23 listopada 2012

"Prawo do życia a powinność pracy" - Wincenty Rzymowski

Czy Was też zaintrygował tytuł? Mnie tak i dlatego postanowiłam pożyczyć ów książkę od kolegi męża, kolekcjonera staroci i poznać tę myśl z roku 1936, w którym to książka ta została wydana. Dodatkowym motorem napędowym był sam autor, Wincenty Rzymowski.

Wincenty Rzymowski żył w latach 1883 - 1950. Był literatem, dziennikarzem i politykiem. Był ministrem spraw zagranicznych, kultury i sztuki oraz posłem na Sejm Ustawodawczy. A od 1944 przywódcą Stronnictwa Demokratycznego. Za swoje korespondencje był aresztowany przez policję Mussoliniego i więziony w Rzymie. Jego publicystyka w czasie Drugiej Wojny Światowej miała charakter antyhitlerowski, antyfaszystowski, nie stronił również od krytyki Związku Radzieckiego. "Jako przedwojenny działacz SD posłużył komunistom do uwiarygodnienia nowego ustroju, pozostając – pomimo pełnionych funkcji – osobą pozbawioną wpływów politycznych, również w szeregach własnego ugrupowania, w którym władze komunistyczne osadziły własnych ludzi. Obecnie postać Rzymowskiego uległa zapomnieniu lub jest oceniana krytycznie jako "poputczik" komunistów ". źródło

A może tak jak wielu wybitnych wierzył a marksistowskie idee. Na to wygląda. Ja w hasło typu, nikt nie kradnie, bo wszystko należy do wszystkich nie wierzę. Chciałabym, by ludzie wierzyli w hasło, nikt nie kradnie, bo każdy szanuje prywatność każdego. Bądź, co bądź teraz mamy też kapitalizm i zmagamy się z innymi problemami demokracji. Mi do politycznych mądrości daleko, ale nie jestem ślepa i głucha na to co wyczytuję w wiadomościach internetowych czy słucham w radiu. Ale przecież to nie o tym ta książka.

Wincenty Rzymowski na kartach tej książki, można by rzec, rozprawia się z ówczesną inteligencją, szuka dla niej miejsca, w Polsce, gdzie rośnie zainteresowanie marksistowską broszurką "18 Brumaira". Oczywiście krytykuje faszyzm i nacjonalizm. Przytacza również innych myślicieli europejskich, Romana Fernandeza, Aldousa Huxleya i innych. Są również rozważania na temat wiary i jej miejsca w odniesieniu do faszyzmu i nacjonalizmu. 
Oczywiście nadrzędną ideą w tej książce jest praca i jej obowiązek wykonywania przez wszystkich, i najlepiej przy tym nie myśleć, wtedy człowiek jest bardziej wydajnym narzędziem robotniczym, bo inaczej tego nazwać nie umiem. 

Cóż, książkę przeczytałam, jest dla mnie nowym doświadczeniem i spojrzeniem na historię, zgłębiać tematu nie zamierzam. Teraz żyję radością, bo doczekałam się w kolejce bibliotecznej, prawie rocznej, biografii Miłosza autorstwa pana Franaszka, trochę mi z nią zejdzie, ale wiem, że warto. :-)

2 komentarze:

  1. Pierwsze skojarzenie po tytule: co Ty , Kobieto, czytasz! Bardzo bowiem dziwne, jakieś historyczno-socjologiczno-naukowe mi się to wydało.
    Rzeczywiście autor zapomniany, bo ja pierwsze słyszę, a orientuję się w nazwiskach całkiem całkiem.
    Czasem warto taką publikację przeczytać, zawsze to inne spojrzenie.
    Ciekawa tylko jestem, co dziś napisałby imć Wincenty w obliczu dużego bezrobocia, w czasach, gdzie ludzie wiele by dali za "obowiązek" pracy, bo inaczej, nie mając zatrudnienia i środków na życie tracą "prawo do życia", ech...

    Zazdroszczę biografii, u nas w biblio kiedyś stała na regale, ale nie brałam, mierząc siły na zamiary, czy jak to się mówi...
    I do łóżka nieporęczne ;-)
    Ściskam mocno! pa pa

    OdpowiedzUsuń
  2. W naszych czasach też by pewnie jakąś książkę skrobnął, dostosowałby się. Może stanąłby za wypowiedzią premiera o spawaczach i politologach, kto wie. ;-)

    Co do Franaszka, to u nas od roku zapisy, nie stoi na półce. Skusiłam się, bo i bohater ciekawy ;-) i tyle pochlebnych opinii o samej książce słyszałam, że nie mogłam inaczej.

    OdpowiedzUsuń