"Zaćmienie" to debiutancka książka Marty Magaczewskiej, absolwentki filologii romańskiej na Uniwersytecie Śląskim. W czasie studiów pracowała we Francji jako opiekunka do dzieci oraz jako przewodnik i tłumacz, jest tym krajem zafascynowana i dlatego miejscem akcji "Zaćmienia" stała się francuska Bretania.
Książka opowiada historię znajomości Mariusa i Mary. Są to wspomnienia przytoczone przez bohatera przypadkowo spotkanemu mężczyźnie na ławce. Dodatkowo przeplatane jest to dziennikiem Mary traktującym o jej duchowych przeżyciach. Specyficzna to była znajomość. Marius, gdy zobaczył ją po raz pierwszy nie mógł już przestać o niej myśleć, musiał ją jeszcze zobaczyć. I tak się stało, że zaczęli razem zwiedzać małe miasteczka Bretanii. Niby takie wspólne wakacje, ale cel każde z nich miało w tym inny.
Co do samej książki, to o ile główny wątek tej krótkiej powieści czytało mi się łatwo i płynie, o tyle pamiętniki samej Mary nie mogłam strawić. Szły mi topornie. Przygnębiały mnie i frustrowały jednocześnie. Nie mogłam, czy też nie chciałam tego zrozumieć?
Mara dwudziestoletnia dziewczyna opętana wizją śmierci. Lękająca się jej ale i nią zafascynowana. Nie zwracała przy tym uwagi na nikogo ze swoich bliskich, a w szczególności nie szanowała samej siebie.
Nie rozumiałam jej. Z początku myślałam, że jest słaba, ale doszłam do wniosku, że się myliłam. Ona miała niebywałą siłę by brnąć w samozniszczenie.
Cieszę się, że nie czytałam tej książki w okresie młodzieńczego buntu i zagubienia, chociaż zastanawiam się, czy miałaby ona na mnie jakikolwiek wpływ. Nie sądzę, chociaż piszę to z punktu widzenia w miarę dojrzałej osoby.
Bądź, co bądź nie jestem w stanie nikomu polecić tej książki i według mojego punktu widzenia nie ma potrzeby, żeby wędrowała dalej. Wybór należy do Was.
Książkę przeczytałam w ramach akcji:
Widzę, że nie tylko mnie ta książka wymęczyła...
OdpowiedzUsuńJak widzę opinia o książce nie jest najlepsze, daruje sobie takie wrażenia.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli :)
Niestety, innej opinii nie jestem w stanie napisać.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli dla Was, dziewczyny :-)
No tak, zaciekawiła mnie okładka, ale już treść niekoniecznie. :)
OdpowiedzUsuńZaczynało się całkiem ciekawie, ale koniec końców nie wygląda to interesująco i nie zachęca do lektury. Wolę odpuścić sobie męczarnie podczas czytania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niestety, widzę, że spadła na nas fala zamulaczy. :) Ja też kończę właśnie książkę, która wymęczyła mnie tragicznie.
OdpowiedzUsuńHehe to i ja się przyłączę :) Ostatnia książka, która dzięki uprzejmości autorki bloga znajduje się gdzieś w menu po lewej mnie także nieco wymęczyła, choć lepiej powiedzieć rozczarowała. Napisana bowiem jest dobrze, po prostu czegoś innego się spodziewałem.
OdpowiedzUsuń