wtorek, 10 maja 2011

"Wojna nie ma w sobie nic z kobiety"

Książkę tę przeczytałam ponad dwa miesiące temu i wtedy nie mogłam ubrać w słowa emocji, jakie we mnie były podczas czytania. Z resztą nie wiem, czy i teraz potrafię.
            Jest ona napisana w formie reportażu. Są to wspomnienia kobiet rosyjskich, ukraińskich i białoruskich walczących przeciwko hitlerowskim Niemcom. To nie były tylko sanitariuszki czy łączniczki. Były strzelcami wyborowymi, czołgistkami, szły na pierwszą linię. Pościnano im warkocze, prze lata nie wiedziały, co to pantofle i bielizna.
            „(…) Nie chcę wspominać. Byłam na wojnie trzy lata. Trzy lata nie czułam się kobietą. Moje ciało zamarło. Nie miałam menstruacji, prawie żadnych kobiecych pragnień.”
            Początki miały bardzo trudne. Nie ma, co zaprzeczać, kobietami rządzi empatia, a one przynajmniej powierzchownie musiały się jej pozbyć.
            „Koleżanki otrzyjcie łzy, to nasze pierwsze straty. Będzie ich wiele, niech każda zaciśnie w pięści swoje serce. (…)
Potem, na wojnie, żegnałyśmy koleżanki bez łez. Przestałyśmy płakać.”
Autorką tego reportażu jest Swietłana Aleksijewicz, białoruska dziennikarka. Laureatka wielu międzynarodowych nagród, w tym National Book Critics Circle Award za książkę „Krzyk Czarnobyla”, Pokojowej Nagrody im. Ericha Marii Remarque, Nagrody Szwedzkiego Pen Clubu i wielu innych. Słynie ona z krytycyzmu wobec polityki Aleksandra Łukaszenki. Jej publikacje są określane mianem powieści głosów. Przetłumaczone na ponad 20 języków są natchnieniem dla scenarzystów teatralnych i filmowych.
            Książka w zeszłym roku ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. W swoim ojczystym kraju do druku była już gotowa w 1983r., niestety przeleżała swoje w wydawnictwach. Tamtych czasów chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć…
Cenzor:
„- Tak, Zwycięstwo osiągnęliśmy z trudem, ale pani powinna szukać heroicznych przykładów. Są ich setki, a pani pokazuje brud wojny. Brudną bieliznę. U pani nasze zwycięstwo jest straszne… (…) Pani myśli, że prawdą jest to, co w życiu. To, co na ulicy. Pod nogami. Prawda dla pani jest niska. Ziemska. Nie, prawdą jest to, o czym marzymy. To, kim chcemy być.”
            W Armii Radzieckiej walczyło około miliona kobiet, to średnio dwa razy więcej niż w innych wojskach. Opanowały one wszystkie specjalności wojskowe, a nazwy ich w rodzaju żeńskim powstawały już na froncie. Szły walczyć w obronie ojczyzny. Nie ważne było, kto siedzi u władzy. Jak to same mówiły „z ideami będzie czas rozliczyć się później?”
            Mnie ta książka bardzo poruszyła, tym bardziej, że to prawdziwe historie. To działo się naprawdę. Te kobiety rodziły w lasach i tam też ich dzieci często pozostawały. Wiele z nich nie pozbierało się do końca swojego życia. Przez wiele lat po wojnie żyły jeszcze jej skutkami. Niektóre kobiety w ogóle nie pozakładały rodzin. Były wypędzane ze swoich rodzinnych domów.  Uważam, że warto przeczytać tę książkę, i chwilę podumać nad przeszłością.

5 komentarzy:

  1. Był czas, kiedy w telewizji puszczano wiele rosyjskich filmów wojennych. Jeden poruszył mnie szczególnie, nie pamietam tytułu, ale wiem, że opowiadał historię żeńskiego oddziału, w którym kobiety jedna po drugiej ginęły w lasach, na bagnach...
    Ta recenzja wywołała ponownie te wspomnienia. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam tę książkę.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Możliwe jest, że film powstał na podstawie jakiegoś fragmentu książki, bo Twój opis jakby został z niej wyrwany :-)
    Również pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Poszperałam trochę w necie, bo nie dawało mi to spokoju i znalazłam! Ten film to "tak tu cicho o zmierzchu" - warto obejrzeć.
    Dopiero teraz piszę, ale miałam kłopoty z dodawaniem komentarzy- jakiś chochlik się zabawił :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. to było jakieś porządne chochlisko, bo i ja miałam ten problem. A za tytuł dziękuję :-) poszukam sobie i obejrzę:-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń