sobota, 19 listopada 2011

TOP 10: największe wyciskacze łez

"Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.
Dziś przyszła pora na... największe wyciskacze łez"




Nie biorę w TOP-ie udziału regularnie, ściślej, to będzie moja druga wypowiedź, ale gdy przeczytałam temat tygodnia, od razu zaczęłam się zastanawiać i oto, co z tego wyszło:


To są dwie książki, które wycisnęły z moich oczu łzy w dzieciństwie. Sądzę, że teraz historia mogłaby się powtórzyć.


Kiedy zaczęłam sobie przypominać nad jakimi książkami płakałam okazało się, że nie ma reguły. To zależy od dnia, nastroju, pogody... Raz jestem silniejsza psychicznie, a raz łzy mi lecą przez byle pierdołę. Jedno jest pewne, wzruszam się często. Nie trawię przemocy, w szczególności na dzieciach, nietolerancji, cudzej krzywdy, ogólnie słaby twardziel ze mnie, ale jak już się w sobie zbiorę, to nawet męża potrafię zaskoczyć, taka dzielna jestem ;P

A teraz zestaw reszty książek, które doprowadziły mnie do łez:
Nie twierdzę, że czytając powyższe pozycje ryczałam przez połowę czy większość stron. Choć w dwóch przypadkach tak było. W większości z nich są rozdziały, bądź fragmenty, które po prostu nie dały się przeczytać inaczej jak z chusteczką/mi przy nosie. Tak już czasami jest, że nie zna się dnia, ani godziny, kiedy ta chusteczka będzie potrzebna, choć inni na swoich blogach nie ostrzegali... ;-)

Poprzedni TOP był o zaletach blogowania. Czy 10 to mało czy dużo :-) Ja po prostu lubię czytać, a blog to motywacja do spisywania myśli o danej książce, mobilizacja, by dowiedzieć się czegoś o autorze, gdy książka tego nie zdradza.  Poznałam wirtualnie, ale jednak :-) wiele ciekawych osób i uzależniłam się od odwiedzania ich blogów. Dzięki temu dowiaduję się o ciekawej książce, poznaję opinie, bywa tak, że i negatywne mnie zachęcają. Czuję się tu dobrze i to dla mnie najlepsza zaleta :-) 

A teraz i Was pytam, kto ostatnio czytając książkę sięgał po chusteczki? Może ze śmiechu? To idealny powód na jesienny ponury czas.

4 komentarze:

  1. Z Twoich Topowych wyciskaczy łez czytałam tylko "O psie..." - ryczałam, i "Zawsze przy mnie stój" - w tym przypadku moje kanaliki łzowe zawiodły, bo płaczu nie było, za to nerw mnie telepał.
    Rzadko zdarza się tak, że książka powoduje mój płacz, wzruszenie jak najbardziej, ale płacz... chociaż kiedy ostatnio czytałam "Obiecaj mi" Evansa to kilka łez wydostało się na światło dzienne, historia niesamowicie mnie wzruszyła, ach... baby płaczki;)

    Myślałam, że "Bez przebaczenia" to kryminał, książkę mam na półce, ale zacięcia mi brak, jednak po Twoim rankingu, chyba szybciej się za nią zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez przebaczenia - jak dla mnie to romans, czytadło, nie mogłam się od niej oderwać, wściekałam się na nią, wzruszała mnie, budziła tyle skrajnych uczuć, że aż ciężko to opowiedzieć, pewnie dlatego nie napisałam o niej jeszcze recenzji, a przeczytałam wiosną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno czytałam "O psie, który jeździł koleją" córce. Myslałam, że juz się tak nie wzruszę, a jednak... łzy leciały, jak grochy!
    Pamiętam jeszcze jedna książkę, przy której nie mogłam się od łez powstrzymać - "Oskar i pani Róża"

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu jest tylko 10-tka pierwsza, która mi przyszła do głowy, jakbym bardziej sobie poprzypominała, to byłoby tego, a było ;-)

    OdpowiedzUsuń