Och, pamiętam jak w dzieciństwie z niecierpliwością czekałam na przygody Rumcajsa z Rzaholeckiego lasu. To była jedna z moich ulubionych bajek. Marzyłam być jak..., nie, nie, nie Hanka. Chciałam być tak odważna jak sam zbójnik.
Coś mi jednak z tego pozostało, bo gdy wzięłam w ręce najnowszą książkę Marcina Mortki "Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu", to nie mogłam się oderwać. Całą przeczytałam na głos, dla dziecia swego i obydwie miałyśmy wiele radości z poznawania przygód tego przyjaznego wikinga.
Tappi mieszka w chacie, w magicznym Szepczącym Lesie. Zaprzyjaźnia się z młodym reniferem Chichotkiem i obaj przeżywają wiele ciekawych przygód. Z racji tego, ze Tappi na wielkie i dobre serce, to pomaga wszystkim dookoła, czy to ludziom, elfom czy zwierzętom oraz innym bajkowym stworzeniom. Dzięki swojej dobroci, co rusz zdobywa nowych przyjaciół i tak dołącza do niego myśliwy Haste i kowal Sigurd. Walczą ze złym jarlem Surkolem i watahą wilków i szczerze się zaprzyjaźniają.
Przyjaciele znają Tappiego i jego tęskne spojrzenie w kierunku morza wiele im mówi. Mnie też zakończenie zachwyciło, bo mam nadzieję, że jest ono zapowiedzią kolejnych wspaniałych przygód wikinga i jego towarzyszy.
To nie jest debiutancka powieść autora. Jest on już uznanym pisarzem fantasy, a do tego tłumaczem książek Patricka O'Briana i Petera Bretta. Poza tym jest lektorem języka angielskiego i norweskiego oraz pilotem wycieczek. Jako miłośnik i popularyzator RPG związany jest z "Portalem" i "Magią i Mieczem" pisząc tam artykuły na ten temat.
A teraz dochodzi do tego jeszcze ta baśniowa powieść dla dzieci, która uważam podbije serca nie tylko chłopców, bo na to wskazywałaby tematyka, moja Marysia jest tego najlepszym przykładem.
Magia bije z każdej strony książki. Wszystko jest zanimizowane, drzewa, chatka, wodospad czy wiatry co potęguje baśniowość i pobudza fantazję.
Do tego książka jest pięknie wydana w twardej oprawie i z cudownymi ilustracjami Marty Kurczewskiej.
Uśmiecham się sama do siebie myśląc o tym, jakie świetne książki powstają teraz dla dzieci i to naszych rodzimych autorów, aż chce się czytać.
Szczerze polecam.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa, któremu serdecznie dziękuję za egzemplarz.
Nawet mnie zachęciłaś do przeczytania ;) a troszkę daleko mi do lat dzieciństwa, jak i macierzyństwa.
OdpowiedzUsuń"Tak naprawdę wszystkie dobre książki dla dzieci są też książkami dla dorosłych – mówi szwedzki autor literatury dziecięcej Ulf Stark."
UsuńPolecam ten artykuł: http://www.rp.pl/artykul/232730.html
:-)
Jestem już trochę za stara na tą książkę, ale może kupię bratu i sama przy okazji przeczytam :D
OdpowiedzUsuńDobry pomysł :-)
UsuńIntryguje mnie ta książka, podoba mi się okładka :) Szkoda, że mój jeszcze stanowczo za mały ;)
OdpowiedzUsuńNic straconego, to może być inwestycja na przyszłość :-)
UsuńJa już mam trzy półki takich inwestycji ;) A synek ma dopiero 8 miesięcy!
UsuńHa, ha, super! :-)
Usuń