Dzięki uprzejmości wydawnictwa Dobra Literatura przeczytałam książkę Andrzeja Lipińskiego „Kalinka”. Ukazała się ona w serii „bliżej siebie” i jest to jak można przeczytać na tylnej okładce „(…) opowieść ojca, który próbuje zrozumieć sens nieuleczalnej choroby swojego dziecka”.
Kalinka jest dziewczynką, która przyszła na świat już z wyrokiem śmierci. To może się stać za kilka dni lub też za kilka lat. Dokładnej daty nikt nie zna, jednak jest ona nieuchronna.
Historię tę poznajemy z punktu widzenia ojca. A ja odebrałam ją, jako swego rodzaju spowiedź, uwolnienie się od nadmiaru emocji i bólu, by móc ze świadomością, ale i spokojem dalej żyć.
„To nasza największa choroba – strach przed czymś trudnym, innym czy nieznanym, niewyobrażalność zjawisk, z którymi nie zetknęliśmy się nigdy wcześniej. Każdy ledwie coś o nich słyszał, a wszyscy są ekspertami i nawzajem straszą się tą ubogą wiedzą.” (str.73)
Według mnie jest to też hołd dla żony, Barki, która rzuciła swoje dotychczasowe życie w zapomnienie i w całości oddała się ich Roślince.
„Na środku zamglonych pól, między moim dzieckiem czekającym na własną śmierć, żoną, która albo wykończy się z niewyspania, albo po śmierci Kalinki zaśnie głęboko i już więcej się nie obudzi, i moim pękniętym wnętrzem rozrywanym na pół walką z wiatrakami.”(str.171)
Autor tym świadectwem ukazuje nam, że w tak trudnej sytuacji człowiek jest w stanie sobie poradzić, gdy kieruje się miłością i słucha swojego wnętrza. Nawet, jeżeli ma być to decyzja o podjęciu terapii dla siebie. Nie ma recepty na wszystko.
„(…) wpatrywałem się w jej zamknięte powieki jak w magiczną kurtynę. W tym miejscu od czterech lat spotykałem się z moim dzieckiem. Tylko tam, jak w małym okienku, widziałem codziennie jej prawdziwą zdrową twarz, stamtąd patrzyła na nas swym czystym, żywym, wzrokiem. Jedynie on dodawał nam woli walki i kazał wierzyć, że ma ona jakikolwiek sens.” (str.158)
Jest to książka dla osób, które mają potrzebę zatrzymać się i zadumać nad tym, co w nas i wokół nas. Nie ma w niej wartkiej akcji i wielkich przygód, chociaż dla Kalinki są wielkie na pewno. Jak sądzę są to nieliczni rodzice, którzy z tak chorym dzieckiem nie zamykają się szczelnie w czterech ścianach. Nie jedno zdrowe dziecko mogłoby pozazdrościć takiej aktywności.
Ja przyjęłam tę powieść z otwartym sercem i bardzo mnie poruszyła. Jeżeli jesteście gotowi, to szczerze Wam ją polecam.
Z chęcią ją przeczytam. Mam teraz ochotę na takie melancholijne powieści niemające wartkiej akcji. Zapewne to wpływ deszczu, który co chwila uderza w szyby, i który tak nawiasem uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Darcy.
Szczerze Ci ją polecam. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że książka jest bardzo wzruszająca, a historia subtelnie prawdziwa. Interesująca.
OdpowiedzUsuńO tak i to bardzo.
OdpowiedzUsuńZaznaczyłaś, że na tą książkę trzeba być gotowym. No właśnie... Ja chyba czytam książki wyłącznie po to żeby się oderwać od smutku, który wokół siebie widzę. Celowo uciekam od tego typu literatury.
OdpowiedzUsuńJa lubię też takie właśnie wzruszające książki i poruszyła mnie też jej prawdziwość, ale gotowym trzeba być :-)
OdpowiedzUsuńLubie książki, które pozwalają nam zatrzymać się i zastanowić nad życiem, światem, ...
OdpowiedzUsuńTo ważne :) Jak książka wpadnie mi w ręce, z chęcią przeczytam!
Pozdrawiam!
I ja po powrocie z naszych pięknych Tatr pozdrawiam, a książkę polecam :-)
OdpowiedzUsuń