Moje pierwsze spotkanie z Romą Ligocką było na kartach książki "Róża, obrazy i słowa". To poetyckie spojrzenie na ból, strach i przetrwanie poruszyło mnie mocno, dlatego w ogóle się nie zastanawiałam biorąc z bibliotecznej półki dwie kolejne książki tej autorki.
"Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" to autobiografia, do której napisania nakłoniło pisarkę obejrzenie filmu Stevena Spielberga "Lista Schindlera". W jednej bohaterce zobaczyła siebie i swój mały czerwony płaszczyk. Historię tą napisała w pierwszej osobie, co nadało tej książce jeszcze większego znaczenia, bo cóż winne jest kilkuletnie dziecko, że musi patrzeć jak wokół rozlewa się krew niewinnych ludzi.
Holokaust Żydów to dla mnie niewyobrażalna zbrodnia i czytałam tę książkę ze ściśniętym sercem. Czy on się skończył dla tych ludzi wraz z majem 1945 roku? Nie. Roma Ligocka jest tego przykładem. Bezsenność, strach, ciągłe oglądanie się za siebie. Jak nie wojna, to komunizm, to stan wojenny, to emigracja i brak stabilizacji.
Jest to również historia walki z samym sobą, z uzależnieniem; wygrywa ten, kto ma dla kogo walczyć.
"Jestem w stanie zrozumieć tęsknotę za śmiercią, pociąga mnie ona w dziwny sposób, choć w głębi duszy mam głęboko wyryte przekonanie, że powinnam chronić własne życie." (s.244)
W tej książce autorka otwiera swoją duszę, nie upiększa, nie kłamie, może czasami przemilczy, ale to nadaje jej jeszcze większego znaczenia i subtelności.
Dopiero z kart tej książki dowiedziałam się, że Roman Polański jest kuzynem Romy Ligockiej i skąd jego takie nazwisko. Co najciekawsze nie poznamy tu znanego reżysera. Poznajemy Romka, kuzyna, który tak jak Roma przeżył wojnę i uczył się życia na nowo.
Pani Romo, piękne świadectwo. Dziękuję.
Druga książka, "Kobieta w podróży", to zbiór opowiadań. Bodajże dwa były mi znane z "Róży...", ale to powtórzenie w ogóle mi nie przeszkadzało. Poznawałam tu już dojrzałą kobietę, po przejściach, na emigracji. Muszę przyznać, że bez znajomości "Dziewczynki..." byłyby dla mnie mniej zrozumiałe, ale sądzę, że i tak piękne, wzruszające. Bo autorka potrafi mnie wzruszyć, chwycić za serce. Tylko szkoda, że nie są to czasami zmyślone historie.
Uwielbiam felietony Romy Ligockiej, jej spostrzeżenia i przemyślenia są mi bardzo bliskie. A Dziewczynka w czerwonym płaszczyku to rzeczywiście niesamowite, przejmujące świadectwo.
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie. Ja muszę poznać resztę książek autorki.
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym wspominałam w odpowiedzi na Twój komentarz. Ciągnie mnie do tego typu historii. Patrzę, że nie tylko ja jestem zainteresowana taką, a nie inną tematyką. Zaciekawiła mnie historia Ligockiej i oto następne książki wędrują na półkę do przeczytania.
OdpowiedzUsuńTak, z jednej strony przerażają te historie, a z drugiej strony człowiek pragnie poznać tamte czasy.
UsuńOd jakiegoś czasu, gdy widzę "Dziewczynkę..." ciągnie mnie do niej i chciałabym ją przeczytać, ale jak na razie skutecznie się tej chęci opieram. Z jednej strony jestem ogromnie jej ciekawa, z drugiej obawiam się tej tematyki, że okropnie się zasmucę i zapłaczę. I taka jestem wewnętrznie rozdarta. Jednak prędzej czy później na pewno sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko i całego ciężaru polecam, bo warto.
UsuńUwielbiam Romę Ligocką to jedna z moich ulubionych Autorek:) Pani Roma Ligocka pisze, również co miesiąc felietony w PANI nie muszę mówić, że świetne :)
OdpowiedzUsuńNie czytam PANI, ale na pewno te felietony są świetne. :-)
OdpowiedzUsuńkończę "Dziewczynkę...", dziękuję za polecenie następnych książek tej autorki.
OdpowiedzUsuń