czwartek, 30 sierpnia 2012

Sławnych Polaków listów pisanie. S. Lem, S. Mrożek

Tych dwóch panów, sądzę, że nikomu przedstawiać nie trzeba. Już na stałe wpisali się do kanonu literatury polskiej.
Pierwszy, Stanisław Lem, urodzony we Lwowie w 1921 roku, zmarł 2006 roku w Krakowie. Był pisarzem, filozofem i futurologiem, przedstawicielem nurtu fantastyki naukowej. Miał (ma) ogromny wpływ na światową literaturę SF.
Drugi to urodzony w Borzęcinie roku 1930, Sławomir Mrożek. Pisarz, prozaik, dramaturg, rysownik, od lat sześćdziesiątych przez ponad trzydzieści lat na emigracji. W 1996 wrócił do Polski, po sześciu latach przeżył udar mózgu, którego skutkiem była afazja. Dzięki trzyletniej terapii odzyskał mowę i zdolność pisania.  W 2008 roku wyjechał na stałe do Nicei.


Na tę książkę zapisałam się w swojej bibliotece zaraz po jej ukazaniu i doczekałam się. Cóż, trochę minęło, ale w międzyczasie zdążyłam zapomnieć i miłym zaskoczeniem było, gdy czekała na mnie w bibliotece. 
Jestem po niedokończonej lekturze pierwszego tomu Dzienników Mrożka, w nich to stwierdza on, że to co pisze jest świadome i przemyślane, bo zdaje sobie sprawę i zakłada, że te dzienniki zostaną w przyszłości opublikowane. Patrząc na daty listów, wiem, że się pokrywają z Dziennikami, co dało mi odpowiedź, że i tu ta zasada została zachowana.
W moim przekonaniu utwierdził mnie z kolei Stanisław Lem pisząc w jednym ze swych listów:
"(...) bo list jest jednak pisaną formą wypowiedzi i jako taki podlega prawom literatury." (s.111)
Jednak tak naprawdę nie obchodzi mnie osobiste życie tych pisarzy, uważam, że nawet osoba publiczna ma prawo do prywatności, dlatego listy czytało mi się przyjemnie, bez żadnego skrępowania. Niby można tam było znaleźć, że żona Sławomira Mrożka robiła piękne, barwione zasłony, które Stanisław Lem pożądał i jak ową transakcję przeprowadzali, ale na tym, na szczęście koniec.
W swoim listach pisali też o innych literatach ich otaczających nie oszczędzając w słowach, swoje zdanie wyrażali jasno i bez ogródek.
Pisali też krytycznie o swoich dziełach, będąc dla siebie pierwszymi recenzentami. Nie zawsze były to opinie pozytywne, nie oszukiwali siebie.
Muszę przyznać, że obydwóch cechowało dobre poczucie humoru, najbardziej w związku z miłością do samochodów, ich zdobycie i kłopoty z nimi.
Pisali też do siebie w obcych językach od angielskiego począwszy, przez francuski, niemiecki czy też rosyjski. A w książce tej zamieszczone są oryginalne teksty, jak i ich tłumaczenia.


Książka ta to porządna cegła, dlatego w 'między torebkowym czasie' poznawałam "Uwagi osobiste" samego już Sławomira Mrożka. Są to krótkie teksty, które były drukowane w Gazecie Wyborczej przed majem 2002 roku, czyli przed udarem mózgu.
Autor traktuje tę książeczkę (jest ona niewielkich gabarytów) jako pożegnanie z Publicznością. Nie wie, czy uda mu się wyjść z afazji, dlatego taki gest dla swoich odbiorców. 
Jest to zbiór wspomnień i anegdot, czasami przypowieści, nimi to autor komentuje rzeczywistość w której przyszło mu żyć. Z  jednej strony lektura dla odprężenia, a z drugiej czasami przygnębiające kawałki.
Bądź, co bądź jedną i drugą książkę polecam, przeczytać warto.

środa, 22 sierpnia 2012

"OCZYSZCZANIE ORGANIZMU DLA KOBIET...

Tak głosi tytuł wydanej w 2011 roku przez wydawnictwo Studio Astropsychologii książki Natalii Rose. Autorka jest certyfikowaną dietetyczką kliniczną. Od kilkunastu lat prowadzi prywatną praktykę, stworzyła dietę detoksykacyjną oraz jest dyrektorem ds. odżywiania w Elizabeth Arden Spa przy Piątej Alei w Nowym Jorku.


W książce tej udowadnia, że zmiany stylu życia i co najważniejsze, odżywiania dadzą, dla naszego zdrowia, rezultaty porównywalne lub nawet lepsze niż leczenie farmakologiczne. 

Zdrowa dieta jest bogata w owoce, warzywa, pełne ziarno, ryby oraz niewielkie ilości mięsa, a dieta nie oznacza głodzenia siebie, chodzi o spożywanie odpowiednich produktów. Obala mit, że najważniejsze jest śniadanie, wg jej doświadczenia jako dietetyczki, rano organizm powinien się oczyścić, czyli mówiąc bez ogródek powinniśmy przed pierwszym posiłkiem wypróżnić się, by organizm na spokojnie mógł przetrawiać nowo dostarczony pokarm. Siłę i energię dają nam w szczególności zielone warzywa, dzięki chlorofilowi, który zawierają. Dlatego w diecie samej Natalii Rose podstawą jest tzw. Zielona lemoniada, którą wypija codziennie rano.

"(...) tak naprawdę to właśnie panujący powszechnie sposób odżywiania jest ekstremalny - ludzie są jednak zbyt uzależnieni i zaabsorbowani swoim życiem aby to zobaczyć."

Brak równowagi fizycznej, emocjonalnej i umysłowej spowodowany jest zapchaniem naszych komórek, tkanek, narządów i ścieżek substancjami odpadowymi nagromadzonymi z powodu wieloletniego prowadzenia niezdrowego stylu życia i odżywiania. Gdy komórki organizmu zostaną zanieczyszczone tą starą materią pożyteczne mikroorganizmy przekształcają się w szkodliwe bakterie i drożdżaki. 
Mężczyźni też zmagają się z drożdżakami, ale w nas do ich rozwoju przykłada się dominujący w naszym organizmie estrogen.

"Kobieta, której komórki ciała nie są zanieczyszczone, ma naturalne błyszczące oczy i czysty (oraz, oczywiście, bystry) umysł. Jej skóra ma naturalny odcień, jest jędrna i nie ma cellulitu."      ... ;-/

Ta książka nie tylko mówi, "jedz to, a będziesz szczupła i zdrowa", w niej wytłumaczone jest, co dzieje się z jedzeniem w układzie pokarmowym i jak funkcjonuje ciało. Wszelkie problemy skórne wiążą się ze złym odżywianiem i rozwijaniem z tkankach bakterii i drożdżaków. Oczyszczanie na poziomie komórek i tkanek znacznie poprawia jakość zewnętrzną skóry. Będzie ona jędrna i elastyczna nawet przy stracie sporej liczby kilogramów.

"Oczyszczenie ciała całkowicie zmienia życie człowieka - przypomina ono doświadczenie różnicy pomiędzy wędrowaniem przez życie z ciężarem na plecach, a szybowanie przez nie ze skrzydłami u pięt."

Dla ułatwienia podjęcia decyzji o zmianie diety książka zawiera spis produktów dozwolonych i zabronionych, oraz cały czterotygodniowy program oczyszczający, a i jeszcze spory rozdział z przepisami. Dodatkowo są historie osób, którym Natalia Rose pomogła, przyznam, że ciekawe.

Zastanawiacie się, jak ja do tego podeszłam? Nie zmieniłam radykalnie swojego odżywiania, z drugiej strony, nie chcę żeby to nieskromnie zabrzmiało, ale staramy się zdrowo odżywiać, jednak bądź, co bądź postanowiliśmy zwiększyć spożywanie zielonych warzyw. 
Na koniec chciałabym opowiedzieć Wam taką ciekawostkę ;-)
Mam przyjaciół, którzy bardzo zwracają uwagę na to co jedzą, po prostu bardzo zdrowo się odżywiają. Byłam u nich ostatnio na wakacjach przez dwa tygodnie. Jest to sporo czasu, by obserwować siebie nawzajem i pewnego dnia doszłam do wniosku, że oni odżywiają się prawie identycznie jak zaleca Natalia Rose. Byłam swoim odkryciem miło zaskoczona. Oni do tego sposobu odżywiania dochodzili stopniowo przez długi czas, latami licząc. Mi udało się to wyczytać w tej książce. Powymienialiśmy się spostrzeżeniami, ja sporo jeszcze naładowałam się wiedzą o paście Budwig i miksturze oczyszczającej Słoneckiego (spożywam ją teraz codziennie na czczo). 

Dlatego z czystym sumieniem mogę Wam tę książkę polecić, bo wiem, ze jest warta. A mojej przyjaciółce postanowiłam taką sprawić w prezencie imieninowym, bo chciała ode mnie pożyczyć, ale ja do swojej wracam cały czas...


Bardzo dziękuję Panu Mariuszowi za ten wspaniały egzemplarz recenzencki.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Roma Ligocka - Dziewczynka i Kobieta.

Moje pierwsze spotkanie z Romą Ligocką było na kartach książki "Róża, obrazy i słowa". To poetyckie spojrzenie na ból, strach i przetrwanie poruszyło mnie mocno, dlatego w ogóle się nie zastanawiałam biorąc z bibliotecznej półki dwie kolejne książki tej autorki.

"Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" to autobiografia, do której napisania nakłoniło pisarkę obejrzenie filmu Stevena Spielberga "Lista Schindlera". W jednej bohaterce zobaczyła siebie i swój mały czerwony płaszczyk. Historię tą napisała w pierwszej osobie, co nadało tej książce jeszcze większego znaczenia, bo cóż winne jest kilkuletnie dziecko, że musi patrzeć jak wokół rozlewa się krew niewinnych ludzi.
Holokaust Żydów to dla mnie niewyobrażalna zbrodnia i czytałam tę książkę ze ściśniętym sercem. Czy on się skończył dla tych ludzi wraz z majem 1945 roku? Nie. Roma Ligocka jest tego przykładem. Bezsenność, strach, ciągłe oglądanie się za siebie. Jak nie wojna, to komunizm, to stan wojenny, to emigracja i brak stabilizacji.
Jest to również historia walki z samym sobą, z uzależnieniem; wygrywa ten, kto ma dla kogo walczyć.

"Jestem w stanie zrozumieć tęsknotę za śmiercią, pociąga mnie ona w dziwny sposób, choć w głębi duszy mam głęboko wyryte przekonanie, że powinnam chronić własne życie." (s.244)

W tej książce autorka otwiera swoją duszę, nie upiększa, nie kłamie, może czasami przemilczy, ale to nadaje jej jeszcze większego znaczenia i subtelności. 
Dopiero z kart tej książki dowiedziałam się, że Roman Polański jest kuzynem Romy Ligockiej i skąd jego takie nazwisko. Co najciekawsze nie poznamy tu znanego reżysera. Poznajemy Romka, kuzyna, który tak jak Roma przeżył wojnę i uczył się życia na nowo.

Pani Romo, piękne świadectwo. Dziękuję.

Druga książka, "Kobieta w podróży", to zbiór opowiadań. Bodajże dwa były mi znane z "Róży...", ale to powtórzenie w ogóle mi nie przeszkadzało. Poznawałam tu już dojrzałą kobietę, po przejściach, na emigracji. Muszę przyznać, że bez znajomości "Dziewczynki..." byłyby dla mnie mniej zrozumiałe, ale sądzę, że i tak piękne, wzruszające. Bo autorka potrafi mnie wzruszyć, chwycić za serce. Tylko szkoda, że nie są to czasami zmyślone historie.

wtorek, 7 sierpnia 2012

O tym, jak marzenia przebiły konserwę rybną. I TOP NA MAKSA

Tak , jak zapowiadałam dalej zgłębiam Joannę Chmielewską, tym co oferuje aktualnie moja najbliższa biblioteka, czyli padło teraz na "Byczki w pomidorach". Cóż, Magda mnie ostrzegała, ale poszłam w zaparte i doszłam do ostatniej strony. Nie mogłam się powstrzymać przed gościnnością Alicji, zaciętością Joanny i wspaniałością Marzeny, która uwiodła mnie swoją osobą bez reszty. I czytałam, czytałam, czytałam, bo chwilami robiło się nudno i oklepanie, ale poza tymi chwilami poczucie humoru bohaterów było idealne. Cóż, książki jednak nie polecam, no chyba, że naprawdę nie macie co czytać, bo niby zła nie jest, ale przy innych okazach szkoda na nią czasu.


Dlatego w połowie jej czytania zrobiłam sobie przerwę i w dwa dni pochłonęłam "Marzycielkę z Ostendy" Erica - Emanuela Schmitta. Można powiedzieć, że zakochałam się w tych opowiadaniach o miłości, nie prostej, nie banalnej, ale romantycznej, zmysłowej, niewypowiedzianej, czasami smutnej, nierozumianej. Były to historie o zwyczajnych ludziach, którzy przez swoją miłość dosięgali niezwyczajności. Po takich opowieściach człowiek ma ochotę unosić się na własnych wspomnieniach. Dla mnie Schmitt jest mistrzem takich opowieści. Tę książkę warto poznać bezsprzecznie, jak to mówi niedźwiedź Balu w bajce Marysi. Polecam.


Wakacje nie służą mojemu blogowemu pisaniu, za to czytam i napawam wzrok widokami górskimi. Kocham góry i Czechy, jak już niektórzy wiedzą. :-) Na szczęście moi bliscy przyjaciele mieszkają i w górach, i w Czechach. Aktualnie zarządzam włościami ;-), gdyż Ci pływają po morzu. Wakacje bajka. :-)

Ania zaprosiła mnie do TOPu NA MAKSA, którego pomysłodawczynią jest Klaudia. Tak sobie myślę i myślę nie patrząc na to, co zawiera moja domowa biblioteczka, bo mnie tam nie ma ;-), odkurzam swoją pamięć i rezultatem tego stała się poniższa lista:

1.  "Marzycielka z Ostendy" Erica-Emanuela Schmitta, uzasadnienie jest wyżej :-)
2. "Nadzieja" Katarzyny Michalak, to może głupie, że jeszcze nie czytałam a na listę wciskam, ale wiem, że muszę przeczytać tę książkę i że ona musi być na tej liście.
3. To samo z serią Poczekajkową tejże autorki. Inaczej być nie może.
4. Poezja Leśmiana, kocham, ubóstwiam. Balsam dla duszy, bo któż tak pięknie pisze o miłości i namiętności jak Leśmian? Pewnie wielu ;-), ale ja ukochałam jego.
5. "Zamówienie z Francji" Anny J. Szepielak, bo czytając tę książkę czułam się jak w baśni. Czarodziejski, współczesny świat.
6." Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery. Nic dodać, nic ująć.
7. "Sto lat samotności" Gabriela Garcii Marqueza. Bo jak zaczęłam czytać, to nie mogłam przerwać, mimo iż miałam mieć najgorszy egzamin w czasie studiów. Skończyłam półtora dnia przed egzaminem. Egzamin ledwo zdałam, a Marqueza pokochałam. He, he.
8. "Noce i dnie" Marii Dąbrowskiej. Czytałam w czasie wakacji zamiast biegać po podwórku ;-), och, Bogumił.
9. "Wszystko czerwone" Joanny Chmielewskiej, bo to jak na razie jedyna książka tej autorki, przy której śmiałam się na głos. Muszę w końcu przeczytać tego Lesia...
10. ????? nic mi do głowy nie przychodzi;/

Tyle  osób już bierze w tym udział, że nie mam pojęcia kogo zaprosić, a chciałabym zaprosić wszystkich, dlatego, Kto ma chęć stworzyć swój TOP NA MAKSA proszę czuć się zaproszonym! :-)

A na koniec olbrzymka, która dalej rośnie w ogrodzie moich przyjaciół.